środa, 28 sierpnia 2013

Gofry z cukinii



Lato bez gofrów? Niedopuszczalne! Tylko, że w tym roku wakacje spędzałam w domu, więc i o tradycyjne gofry trudno :-( Nie będę ukrywać, że najbardziej zawsze smakują mi te nadmorskie :-) tylko nie wiem czy to kwestia samych gofrów, czy całej tej oprawy - morze, piasek, daleko od domu ;-) Jakby nie patrzeć, gofry to nieodzowny element wakacji :-) Szukając pomysłu na szybką i zdrową kolację natrafiłam na jedną z wielu znajdujących się w domu cukinii :-) no i problem, bo cukinia w cieście była nie dalej jak wczoraj, a placki też już smażyłam w tym tygodniu... i nagle spojrzałam na zdjęcie z zeszłorocznych wakacji: to jest to! Chwilę później piekły się gofry :-) Kiedyś robiłam takie z jabłkami, były boskie, ale te z cukinią... bajeczne :-) delikatne, puszyste, jedyne w swoim rodzaju... Polecam Wam zarówno na kolację, podwieczorek jak i śniadanie :-)


SKŁADNIKI

1 szklanka utartej cukinii (na dużych oczkach)

2 łyżki cukru trzcinowego

1 jajko

3 łyżki oleju (ja użyłam z prażonych orzechów włoskich)

3 łyżki otrąb żytnich prażonych (mogą być zwykłe)

3 łyżki mąki pszennej pełnoziarnistej (może być zwykła)

1/2 łyżeczki proszku do pieczenia

1/2 łyżeczki cukru z wanilią i kardamonem




Cukinię, olej i jajko umieszczamy w misce lub dzbanku i mieszamy łyżką, a następnie dodajemy pozostałe składniki i ponownie mieszamy do połączenia wszystkich. Pieczemy w gofrownicy przez 6 minut. I gotowe - delikatne i pyszne :-) i szybkie :-)



poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Ciasto gruszkowo - jabłkowe z bezą




Pierwszy dzień w pracy po urlopie... minął szybko i bezboleśnie :-) Za to popołudnie było dziś bardzo dynamiczne :-) Na początek było spotkanie organizacyjne w przedszkolu, do którego dostała się moja córeczka - mam nadzieję, że dobrze się tam odnajdzie. Mnie się spodobało :-) A potem pojawili się niespodziewani goście. Oznacza to ni mniej ni więcej tylko okazję do kuchennego improwizowania :-) tym razem efektem była pizza "na winie" (co się nawinie to na pizzę ;-) ) oraz ciasto, które zdecydowanie pobiło wszystko inne. Stosunkowo szybki w przygotowaniu i zdecydowanie łatwe. Myślę, że możecie nim zaskoczyć nie jednego niespodziewanego gościa :-)


SKŁADNIKI

Na spód:

1 szklanka płatków owsianych

2 łyżki ciemnego kakao

1 łyżeczka cukru waniliowego (z wanilią)

1/4 kostki masła roślinnego


Na masę budyniową:

2 budynie czekoladowe

750 ml mleka

2 żółtka

1/4 kostki masła roślinnego

4 łyżki cukru


Na bezę:

3 białka

3/4 szklanki cukru


Dodatkowo:

2 jabłka

2 gruszki




Płatki wsypujemy na suchą, rozgrzaną patelnię i stale mieszając (niepilnowane mogą się spalić) prażymy aż lekko zbrązowieją (musicie uważać, bo jeśli się przypalą będą gorzkie) i natychmiast przesypujemy do innego naczynia żeby wystygły. Do zimnych dodajemy pozostałe składniki i wyrabiamy, a następnie wyklejamy dno foremki. 
Z mleka odlewamy szklankę, a resztę gotujemy z cukrem i masłem. Do odlanego mleka wsypujemy budynie, dodajemy żółtka i rozrabiamy, a następnie wlewamy do gotującego się mleka i gotujemy budyń; gorący wylewamy na spód z płatków.
Owoce obieramy, usuwamy gniazda nasienne i kroimy (ja pokroiłam w cząstki, ale nie ma większego znaczenia to jak pokroicie); układamy na budyniu. Tak przygotowane ciasto wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczemy przez 10 minut.
Białka ubijamy na sztywną pianę na najwyższych obrotach miksera. Gdy są już odpowiednio ubite dodajemy cukier i ubijamy jeszcze przez chwilę, a następnie wykładamy na ciasto i pieczemy przez kolejne 10 minut. 
Upieczone ciasto pozostawiamy do ostygnięcie (ale my jedliśmy lekko ciepłe też i było pyszne) :-)  




P.S.
Przed pieczeniem możecie też wyłożyć foremkę papierem; ja piekłam w foremce do tarty (23 cm).

sobota, 24 sierpnia 2013

Tarta śliwkowa z cynamonową kruszonką




Skoro ciasto ze śliwkami to znaczy , że już jesień... Takie mam skojarzenie od zawsze ;-) a gdy wczoraj wieczorem jej piekłam przez okno wpadało chodne powietrze o zapachu jesieni... W końcu wrzesień za pasem, a ja od poniedziałku wraca do pracy :-) Jakoś szybko mi minął ten urlop w tym roku... i intensywnie dość... i są takie chwile, że czuję się bardziej zmęczona niż przed nim ;-) Mam nadzieję, że ta jesień będzie ciepła i prawdziwie złota - taką lubię :-) a ponieważ w ostatnim roku wiele się w naszym życiu zmieniło, to zapatruję się na tę porę roku jakoś pozytywnie... może lekko naiwnie? Najważniejsze, że mój mąż ma dziś ostatni dzień szkolenia :-)
A śliwki na kruchym cieście to mój zdecydowany faworyt wśród ciast ze śliwkami :-) W mojej ocenie nie ma sobie równych! Zwłaszcza, że kruche z przepisu mojej babci jest naprawdę kruche :-) tym razem mąkę ziemniaczaną zamieniłam sobie na budyń (efekt ocenicie sami) do tego śliwki w słodkiej, korzennej kruszonce... mmm... czego chcieć więcej? 
Może tylko filiżankę dobrej kawy do tego ;-)




SKŁADNIKI

Na ciasto:

1,5 szklanki mąki pszennej

0,5 szklanki cukru pudru

0,5 szklanki budyniu waniliowego (sam proszek, nie gotowany) 

1 jajko

1 żółtko

125 g masła roślinnego

1 łyżeczka cukru w wanilią

1 łyżeczka proszku do pieczenia


Na kruszonkę:

40 g masła (teraz już prawdziwego masła, nie roślinnego)

2 łyżki mąki pszennej

1 czubata łyżka cukru cynamonowego


Na nadzienie:

750 g śliwek

2 - 4 łyżki cukru (spróbujcie najpierw śliwki i wtedy zdecydujcie ile cukru potrzebują)

1 łyżeczka cynamonu


Dodatkowo:

bułka tarta

tłuszcz do wysmarowania formy




Składniki sypkie ciasta mieszamy razem na stolnicy lub w dużej misce. Zimne masło ścieramy na tarce o dużych oczkach i rozkruszamy z suchymi składnikami - powinno powstać coś, co przypomina mokry piasek (taki, z którego najlepiej robi się babki). Następnie dodajemy jajko i żółtko i bardzo szybko zagniatamy ciasto - czym szybciej tym ciasto będzie bardziej kruche. Pamiętajcie: ciasto kruche powinno mieć jak najkrótszy kontakt z ciepłem dłoni, w przeciwnym razie będzie twarde. Zagniecione ciasto wkładamy do lodówki (czas nie gra tu roli, chodzi tylko o to, by nie czekało w cieple na dalsze działania). 




Składniki kruszonki zagniatamy razem i o ile nie rozlatuje się na okruszki (a w zasadzie tak powinno się dziać) to zlepiamy w kulkę. Jeśli kruszonka musi jeszcze poczekać na swoją kolej też włóżcie ja do lodówki.
Śliwki myjemy, osuszamy i usuwamy z nich pestki, kroimy na połówki lub ćwiartki (w zależności jak duże macie śliwki). Owoce wkładamy do salaterki, zasypujemy cynamonem i cukrem, wstrząsamy żeby wszystkie kawałki owoców oblepiły się i odstawiamy na 10 - 15 minut.




Formę do tarty (moja ma średnicę 25 cm) smarujemy tłuszczem i oprószamy bułką tartą. Z ciasta odcinamy 1/3, a pozostałą część rozwałkowujemy cienko w kształt koła. Za pomocą wałka przenosimy ciasto do foremki, tak żeby pokryło dno i boki. Możecie też wylepić foremkę odrywając po kawałku ciasta z dużej części. Ja jednak polecam sposób z wałkiem ;-) Ciasto posypujemy lekko bułką tartą - wtedy sok ze śliwek nie wsiąknie w nie. Wykładamy śliwki (razem z powstałym sokiem), na nie ścieramy pozostawione wcześniej ciasto, a na samą górę ścieramy lub rozkruszamy kruszonkę. Całość wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni (dolna grzałka i termoobieg) na 30 minut. 
Gotowe ciasto możecie podawać zarówno na ciepło jak i na zimno :-)




P.S.
Pamiętajcie też, że ciasto kruche możecie przygotować dzień wcześniej i z powodzeniem przechować je w lodówce, a następnego dnia dodać owoce i upiec :-)

czwartek, 22 sierpnia 2013

Przecier z aronii




Wiem, że obiecałam już wczoraj, ale dzień spędzony u ojca całkowicie odizolował mnie od komputera... cóż, bywa i tak... a wieczorem moje szczęście (czyt. dziecko) miało mnóstwo pilnych spraw istotnych dla niespełna trzylatki ;-) ale jestem i proponuję: sposób na wykorzystanie owoców, które pozostają po przygotowaniu domowego soku. Właściwie w ten sposób możecie wykorzystać każde owoce, nie tylko aronie i jabłka, ale z tych mnie smakuje wyjątkowo - delikatnie cierpki, idealnie pasuje jako dodatek do słodkich dań. Ja wykorzystuję go do naleśników, ciast czy gofrów. 


SKŁADNIKI

owoce pozostałe po przygotowaniu soku (KLIK)

300 g cukru

ewentualnie 1 szklanka wody lub soku jabłkowego (samodzielnie wyciśniętego, nie z kartonu)


Owoce lekko miksujemy i przecieramy przez sitko (rewelacyjnie sprawdza się tu takie sitko - przecierak, które ma mój tata, a które ja ciągle zamierzam sobie kupić, ale tak jakoś schodzi... ). Jeśli ciężko Wam idzie możecie lekko podgrzać owoce (ale nie gotować!), będzie łatwiej. Do przetartych aronii z jabłkami dodajemy cukier, mieszamy, zagotowujemy, a następnie gorące nakładamy do słoików, zakręcamy, odwracamy do góry dnem i czekamy aż wystygną :-) I to wszystko :-)




P.S.
Jeśli mocniej odcisnęliście owoce podczas przygotowywania soku i teraz wydają się Wam zbyt suche, to przed przetarciem ich dolejcie wodę lub sok jabłkowy, dokładnie wymieszajcie i odstawcie na ok. 20 - 30 minut. Owoce wciągną płyn i będzie jej łatwiej przetrzeć, a przecier będzie miał delikatniejszą konsystencję :-)




środa, 21 sierpnia 2013

Sok aroniowy z jabłkami




Wkładałam dziś do zamrażarki natkę pietruszki - zapas na zimę i odkryłam tam aronie... Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale to ja je tam schowałam i to nie dalej jak w sobotę, a zdziwiona byłam znaleziskiem jakby to była kwestia magii... ;-) no cóż, tak czasem mam... a skoro już je tam znalazłam, to stwierdziłam, że dzień jest dobry jak każdy inny by zabrać się za sok :-) Po co aronie leżały w zamrażarce? To trik, który wyniosłam z domu rodzinnego - przemrożone są mniej cierpkie :-) Sok w ten sposób robiła moja babcia, rodzice zwykle pożyczali  sokownik od swych przyjaciół i przerabiali 2 - 3 duże skrzynki aronii, które wcześniej zrywali u tychże przyjaciół... ilości to były ogromne... Z resztą przepastna piwnica w domu rodziców pomieściła wszystko :-) do tej pory tata sprawdza co roku wytrzymałość jej ścian ;-) Ja robię przetwory w mniejszych seriach, a i tak jest ich dużo... A swojskie soki wręcz uwielbiamy :-)


SKŁADNIKI

2 kg aronii

0,6 kg jabłek

1,2 kg cukru

1,2 l wody




Aronie oczyszczamy i wkładamy do zamrażarki na kilka dni. W dniu kiedy robimy sok płuczemy je, ale nie rozmrażamy. Jeśli posiadają fragmenty ogonków lub listków (które przeoczyliście przed zamrożeniem) musicie je usunąć zanim polejecie owoce wodą - zimna woda polana na lodowate aronie w sekundzie zamarza i tworzy się wielką owocową bryłę. Jabłka kroimy na ćwiartki, usuwamy gniazda nasienne, ale nie obieramy ze skórek. Wodę zagotowujemy z cukrem i do wrzącego syropu wrzucamy zmrożone aronie. Doprowadzamy do wrzenia, a następnie przykręcamy palnik, dodajemy jabłka i na średnim ogniu gotujemy przez 15 minut. Wyłączamy, odstawiamy z palnika, a gdy sok przestygnie przecedzamy go, rozlewamy do wyparzonych gorącą wodą butelek (tak żeby zostało ok. 2 cm miejsca w szyjce butelki) i pasteryzujemy 15 - 20 minut (w zależności od wielkości butelek).
Wspaniały, idealny na jesienne pluchy i zimowe mroźne wieczory - na pewno ochroni Was przed grypą ;-)

P.S.
Unikajcie naczyń emaliowanych przy robieniu tego soku - strasznie "zachodzą" na fioletowo i nawet po kilku dniach potrafią zabarwić gotowane rzeczy na sino :-(
Mnie wyszło pięć i pół butelki soku; robiłam w takich po małym "Kubusiu".

A jutro zapraszam Was po podpowiedź jak wykorzystać owoce, które pozostały po odcedzeniu soku :-)




Zapasy na zimę - I edycja 2013

wtorek, 20 sierpnia 2013

Zupa krem z pomidorów z mozzarellą i grzankami czosnkowymi



Ta zupa to efekt końcowy kilku moich eksperymentów... Trochę się musiałam nagimnastykować zanim osiągnęłam smak na jakim mi zależało i właściwą konsystencję... Ale jest!!! Oparta na tym co w pomidorach najlepsze - zwłaszcza o tej porze roku - bez dodatków chemicznych, wzmocniona ziołami, solą i cukrem... gęsta i gładka - pyszna... A do tego ser i grzanki - idealne uzupełnienie całości, podkreślające pomidorowość tej pomidorowej ;-)
Zapraszam...


SKŁADNIKI

Na zupę

4 - 5 dużych dojrzałych pomidorów

1 marchewka (średniej wielkości)

1 cebula (też średnia)

2 łyżki oliwy z oliwek

50 ml wody

1 płaska łyżeczka cukru

sól, zioła (np. oregano, majeranek, bazylia)


Na grzanki:

kilka kromek chleba tostowego

1 - 2 ząbki czosnku


Dodatkowo: opakowanie mozzarelli w małych kulkach


Pomidory sparzamy (więcej na ten temat tutaj - KLIK), obieramy i kroimy w mniejsze kawałki, następnie wkładamy do garnka i dolewamy wodę. Zagotowujemy, a następnie zmniejszamy ogień i gotujemy aż pomidory całkiem się rozgotują i zmniejszą swoją objętość (powinno zostać ok. 3/4 objętości jaką otrzymacie w garnku przed zmniejszeniem ognia). 
Marchewkę i cebulę obieramy i kroimy w plasterki. Patelnię rozgrzewamy, wlewamy oliwę, a po chwili dodajemy cebulę - gdy lekko się zeszkli dodajemy marchewkę i cukier, mieszamy i smażymy przez 3 - 4 minuty. Dodajemy do pomidorów, doprawiamy solą i ziołami, gotujemy do czasu aż marchewka będzie miękka. Następnie wszystko bardzo dokładnie miksujemy. Podczas gotowania zupa zmniejszy swą objętość, ale nie dolewajcie wody.
Ząbki czosnku kroimy na połówki i pocieramy nimi kromki chleba, a następnie umieszczamy je na chwilę w opiekaczu (chleb tostowy bez tostowego nadzienia opieka się bardzo szybko, musicie więc uważać, by nie przedobrzyć ;-) )
Zupę nalewamy do misek i do gorącej wkładamy kulki mozzarelli; podajemy z grzankami. 




P.S.
Wyjdzie 3- 4 talerze, w zależności od waszych apetytów ;-)


poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Sos słodko - kwaśny (na zimę)



W prawdzie to jeszcze nie szczyt sezonu paprykowego, ale na wszelkie cukinie i kabaczki czas już najwyższy :-) Do tego sosu papryki idzie niewielka ilość, ale odgrywa ogromną rolę - daje niesamowity aromat... Kiedy w zimę otwierałam słoiczki zawsze miałam skojarzenia związane z latem, wczesną jesienią, leniwym i nieśmiałym słońcem... I dzięki Bogu, że cała moja rodzina polubiła ten sos (z córcią na czele), bo już zrobiła jego pierwszą partię na ten rok, a w planie mam jeszcze jedno podejście :-) Przepis mam od koleżanki z pracy - podzieliła się nim w tamtym roku i z tego co wiem większość koleżanek sos robiła i podziela mój entuzjazm co do niego ;-) Zmniejszyłam ilość cukru - wg przepisu sos był bardziej słodki niż kwaśny (była tam mowa o 1 kg cukru!). Inne wykonawczynie też zmniejszyły, ale zaproponowana przeze mnie ilość jest optymalna :-) Sos boski! Zimą wystarczy podgrzać, ewentualnie dodać mięso lub kawałki ryby... Polecam :-)


SKŁADNIKI

3 kg kabaczka (tyle ma zostać po usunięciu pestek; to jest 2 - 3 duże sztuki) 

1 kg cebuli

1 kg papryki

0,5 kg cukru

1,5 szklanki octu

3 słoiczki koncentratu pomidorowego (po 200 g każdy)

1,5 łyżki soli

1 łyżeczka papryki ostrej

1 łyżka curry

pieprz, sól i bazylia do smaku




Kabaczki obieramy i usuwamy pestki, cebulę obieramy, paprykę pozbawiamy gniazd nasiennych i wszystko kroimy w kostkę. Następnie zasypujemy solą i odstawiamy na 12 godzin. Po tym czasie warzywa odsączamy z wydzielonego soku. Ocet zagotowujemy z cukrem i studzimy - dodajemy do warzyw i gotujemy razem 30 minut. Dodajemy koncentrat i pozostałe przyprawy i gotujemy jeszcze 10 minut, a następnie gorący sos nakładamy do słoików, zakręcamy i odstawiamy do góry dnem aż wystygnie.

Mnie najbardziej smakuje z ryżem i filetem z kurczaka, świetnie też komponuje się z plackami ziemniaczanymi.   


Zapasy na zimę - I edycja 2013

niedziela, 18 sierpnia 2013

Bagietki jogurtowe



Dawno już nie piekłam żadnych nowych bułek :-( bazuję na tych przepisach, które posiadam, bułki wszystkim smakują więc chyba to mnie trochę rozleniwiło ;-) ale dziś całkiem przypadkiem natrafiłam na bagietki, które urzekły mnie swoją prostotą - tak składu, jak i wykonania :-) Znalazłam je na "Domowe-Wypieki.pl". Od siebie dodałam sezam na wierzchu ;-) Wyszły boskie, delikatne, pachnące w całym mieszkaniu... Na jutrzejsze śniadanie będą idealne...
A dzisiejsza niedziela choć lekko leniwa, to jednak pozytywna, spędzona we właściwym towarzystwie :-)


SKŁADNIKI

250 ml jogurtu naturalnego

ok. 400 g mąki pszennej (tak jest w oryginalnym przepisie, mnie wystarczyło 300 g)

20 g drożdży

2 łyżeczki brązowego cukru

1 łyżeczka soli

50 ml ciepłej wody


Dodatkowo: białko, ziarna do posypania (to moja fantazja)




Drożdże wkruszamy do kubeczka, dodajemy cukier, wodę i trzy łyżki mąki; lekko zarabiamy i odstawiamy na 10 - 15 minut, by zaczyn wyrósł. 
Do dużej miski wlewamy jogurt, dodajemy sól i zaczyn, a następnie stopniowo dodajemy mąkę i wyrabiamy ciasto - powinno być gładkie i pulchne (chociaż może się lekko kleić do rąk). Następnie przykrywamy i odstawiamy na ok. godzinę by ciasto podwoiło swoją objętość. Po tym czasie dzielimy ciasto na pół i formuje my dwie bagietki. Gdyby bardzo kleiły się Wam do rąk, możecie dłonie lekko zwilżyć olejem. Bagietki układamy na blasze wyłożonej papierem, smarujemy białkiem i posypujemy ziarnami, a następnie przykrywamy ściereczką i odstawiamy na kolejne 10 minut. 




Jeśli chcecie możecie bułki naciąć ukośnie przed wstawieniem do piekarnika. Teraz wsuwamy blachę do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczemy ok. 35 minut (tak podaje oryginalny przepis, ja swoje piekłam 30 minut).




Wprost boskie...




sobota, 17 sierpnia 2013

Ciastka budyniowo - śliwkowe



Dzisiejsze ciastka może nie są zbyt oryginalne i wyszukane, ale są bardzo śliwkowe, bardzo aromatyczne i mają w sobie to coś dzięki czemu znikają w błyskawicznym tempie :-) Zrobiłam je głównie dla mojej córci, bo od rana pytała czy są jakieś ciastka, a ponieważ miała ochotę mi pomagać, to nie mogłam jej odmówić :-) Widzieć tę radość w oczach trzylatki - bezcenne... I takich chwil życzę Wam za każdym razem gdy będziecie robić coś wspólnie ze swymi domownikami lub dla nich ;-)


SKŁADNIKI

2 opakowania ciasta francuskiego

1 szklanka mleka

1 łyżka cukru

25 g masła

1/2 torebki budyniu śmietankowego

2 łyżeczki cukru trzcinowego

1/2 łyżeczki cynamonu

śliwki (ok. 20 sztuk)


Ciasto francuski rozwijamy i wycinamy kółka - najlepiej szklanką lub kubkiem (mnie z tej ilości ciasta wyszło 40 kółek). Następnie każde nacinamy w czterech miejscach - tak jakbyście chcieli podzielić ja na ćwiartki, ale nie rozcinamy środka koła. W ten sposób powstaną cztery płatki.




Z mleka odlewamy 1/4 szklanki i rozprowadzamy budyń. Pozostałe mleko zagotowujemy z łyżką cukru i masłem; do gotującego się mleka dolewamy rozrobiony budyń i gotujemy aż zgęstnieje.
Śliwki kroimy na połówki i usuwamy pestki. Cukier trzcinowy mieszamy z cynamonem.
Na środku każdego kółka kładziemy łyżeczkę budyniu, a na nim połówkę śliwki skórą do dołu i sklejamy płatki ciasta: lekko naciągamy pierwszy przyklejając jego końce do boków śliwki, a następnie to samo robimy z przeciwległym płatkiem, ale tym razem przyklejamy końce do ciasta z pierwszego płatka. 







Dokładnie tak samo postępujemy z druga parą płatków. 




Gotowe ciastka układamy na papierze do pieczenia i na środek każdej śliwki wsypujemy cukier z cynamonem. Wstawiamy na 15 minut do piekarnika nagrzanego do temperatury 200 stopni. 




Po upieczeniu zostawiamy w zamkniętym piekarniku jeszcze przez 20 - 30 minut (dzięki temu sok ze śliwek zastygnie tworząc na owocach lśniąca glazurę i nie spłynie podczas zdejmowania z blaszki).  







czwartek, 15 sierpnia 2013

Czekoladowe ciasto z cukinią i curdem brzoskwiniowym



Ci z Was, którzy wczoraj śledzili moje wpisy na fb już wiedzą, że dzisiejszy przepis jest moim kolejnym eksperymentem :-) nie ukrywam, że inspirowanym klasyką, ale jednak dobór składników i ich proporcji to całkowicie moje "widzi mi się' ;-) I muszę Wam powiedzieć, że te moje pomysły przeniesione na praktykę nie zawsze zachwycają mnie aż tak, jak ten :-) Ciasto wyszło niesamowite - puszyste, wilgotne, nie za słodkie (a to ważne!), wyrosło bajecznie :-) Do tego zimny curd idealnie komponujący się z kakaowo - kawowym smakiem ciasta... idealna propozycja na letnie popołudnie... To do dzieła Kochani!


SKŁADNIKI

2 szklanki startej cukinii (na dużych oczkach)

1 szklanka cukru

2 jajka

160 g jogurtu naturalnego

1/2 szklanki oleju

2 szklanki mąki

2 łyżki kakao (czubate; ciemne, dobrej jakości)

2 łyżki kawy rozpuszczalnej (proszek; może być bezkofeinowa)

1 cukier waniliowy

2 łyżeczki sody


Dodatkowo: curd brzoskwiniowy do przełożenia ciasta




Startą cukinię zasypujemy cukrem, mieszamy i odstawiamy na ok. 1 godzinę żeby pojawił się sok. Po tym czasie dodajemy jajka, olej, jogurt i mieszamy łyżką do połączenia składników. Wszystkie suche składniki dokładnie mieszamy ze sobą w osobnym naczyniu, a następnie stopniowo (po 1 - 2 łyżki) dodajemy do masy cukiniowej - mieszamy łyżką, nie mikserem. Gotową masę przelewamy do tortownicy - 23 cm (lub innej preferowanej przez Was foremki) i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni (termoobieg, dolna grzałka) na 60 minut. Jeśli pieczecie bez termoobiegu musicie wydłużyć czas pieczenia (myślę, że powinno wystarczyć 75 minut). Oczywiście przed wyjęciem z piekarnika sprawdźcie patyczkiem - wbity w ciasto i wyjęty powinien być suchy. Po upieczeniu studzimy, a następnie dzielimy na dwa krążki. Na dolnym rozprowadzamy curd tak, by nie dochodził do brzegów - ja zostawiłam ok. 1 cm ciasta nieposmarowanego. Dociskamy górnym krążkiem (w ten sposób curd rozejdzie się na całą powierzchnię, ale nie będzie wypływał). Schładzamy w lodówce.
Połączenie przeszło moje najśmielsze oczekiwania :-)




P.S.

UWAGA!!! Zastanawiałam się czy o tym pisać czy nie pisać... myślę sobie jednak, że sukcesami - nawet tymi małymi - należy się chwalić, zwłaszcza do osób, dzięki którym te sukcesy się osiąga  otóż przedwczoraj mój blog po raz pierwszy w swojej historii doczekał się ponad 1000 otwarć w ciągu jednego dnia  Dużo? to pojęcie względne - mam świadomość, że są blogi, które taką ilość osiągają przed śniadaniem  i wcale nie są dużo starsze od mojego, ale dla mnie to dużo, BARDZO DUŻO!!! Dlatego dziękuję Wam,że jesteście, że otwieracie, że czytacie  liczę na Was i na kolejne radosne otwarcia. 




wtorek, 13 sierpnia 2013

Curd brzoskwiniowy



W zeszłym tygodniu kupiłam brzoskwinie i całkiem o nich zapomniałam... do dziś, bo prawdę mówiąc to same weszły mi w ręce - dojrzałe na maxa! To był ostatni moment by je wykorzystać. Pierwszy pomysł, który przyszedł mi do głowy to curd - do niedawna coś tajemniczego dla mnie, a okazało się, że całkiem sympatycznego ;-) To moje pierwsze zderzenie z curdem ;-) nigdy jeszcze nie robiłam żadnego chociaż wyczytałam niejeden przepis... najwięcej uwagi poświęciłam tym na blogu "moje pasje", ale ostatecznie i tak sobie coś tam po swojemu zmieniłam ;-) Wyszedł pyszny (zwłaszcza schłodzony w lodówce), już mam ochotę poeksperymentować z innymi owocami i pewnie tak się stanie :-) póki co zapraszam was na mój pierwszy curd :-) a jutro wymyślę sobie jakieś ciasto z jego udziałem :-)


SKŁADNIKI

300 g brzoskwiń (3 - 4 sztuki)

3 żółtka

1 jajko

80 g cukru

80 g masła

1/2 cytryny


Brzoskwinie myjemy i usuwamy pestki, a następnie miksujemy blenderem, a otrzymany mus przecieramy przez gęste sitko żeby całkowicie pozbyć się kawałeczków skórki. Z cytryny wyciskamy sok. Jajko, żółtka i cukier wkładamy do garnka, ustawiamy na palniku i mieszamy żeby się nie przypaliły. Gdy cukier zacznie się rozpuszczać dodajemy owocowy mus, sok z cytryny i gotujemy na małym ogniu do chwili aż masa zgęstnieje i pojawią się pęcherzyki (tak jak podczas gotowania budyniu). Dodajemy podzielone na kawałki masło i mieszamy do chwili rozpuszczenia. Zdejmujemy z ognia i studzimy, następnie przekładamy do wyparzonego słoika i przechowujemy w lodówce. Podobno wytrzyma do dwóch tygodni, ale ja sama jeszcze tego nie sprawdziłam ;-)