czwartek, 31 stycznia 2013

Pulpety w sosie serowym


Czy śpiewacie sobie na głos podczas jazdy samochodem? A właściwie gdy prowadzicie samochód? Ja tak, często i głośno i zawsze się zastanawiam jak to wygląda gdy zauważy to ktoś poza moim samochodem - czy myśli, że gadam sama do siebie, czy co? A im głośniej śpiewam, tym bardziej sama nie mogę się słuchać... Ale jest pewien budujący fakt - moja koleżanka, z którą pracuję, ma tak samo :-) też śpiewa i doszła do takich samych spostrzeżeń jak ja ;-) to zawsze raźniej gdy człowiek nie jest osamotniony ;-) Więc jak to jest, śpiewacie?
A może po takim własnym recitalu mielibyście ochotę na coś pożywnego?

SKŁADNIKI

200 g mięsa wieprzowego (np. z szynki)

300 g mięsa drobiowego (polecam z indyka)

1 bułka

1 jajko

1/2 gałki muszkatołowej

kawałek świeżego imbiru (wielkości czereśni)

3 łyżki mąki pszennej

3 łyżi mąki ziemniaczanej

100 g serka topionego smietankowego

2 czubate łyżki startego sera granna padano

sól, pieprz

ok. 1/2 l wody

Mięso mielimy, dodajemy do niego bułkę (wcześniej moczymy ją w wodzie i odciskamy), łyżkę wody, jajko, doprawiamy sola i pieprzem i dokładnie wyrabiamy. Gotowe jest wtedy, gdy samo odkleja się od ręki. Formujemy kulki dowolnej wielkości. Obie mąki mieszamy ze sobą. W garnku gotujemy wodę (podałam ilość w przybliżeniu, bo powinno jej być tyle żeby pulpety swobodnie się w niej gotowały i nie dotykały dna), lekko solimy. Pulpety obtaczamy w zmieszanych mąkach i wrzucamy na gotująca się wodę, przykręcamy gaz i gotujemy ok. 30 minut od czasu do czasu delikatnie mieszając (żeby nie uszkodzić pulpetów). Jeśli zrobicie malutkie pulpety wystarczy im 20 minut gotowania. Teraz wyjmujemy pulpety z wody i zabezpieczamy przed wystygnięciem. Do wody wcieramy gałkę i imbir i gotujemy ok 15 minut (jeśli nie lubicie gdy w sosie pływają różne "dodatki" możecie po tym czasie przecedzić wodę). Do kubka wkładamy serek topiony, dolewamy kilka łyżek gorącego wywaru i dokładnie mieszamy, a następnie wlewamy do garnka z gotującą się doprawioną wodą, dosypujemy granna padano i doprawiamy solą i pieprzem; zagotowujemy. Dokładamy pulpety i delikatnie podgrzewamy. Sos idealnie komponuje się z kaszą gryczaną lub - moi ulubionym - makaronem pełnoziarnistym.


środa, 30 stycznia 2013

Chleb z orzechami


Zastanawiam się czasem, dlaczego niektórzy ludzie podejmują się zadań, które zdecydowanie nie powinny stawać się ich udziałem... dlaczego decydują się na wykonywanie zawodu, w którym się nie sprawdzają i prawdopodobnie nie realizują się... Czy to tylko kwestia prestiżu jaki dana profesja daje, czy może chęć zaimponowania innym? Czy warto wybierać drogę życiową pod presją otoczenia albo na złość innym? Czy taka udawana satysfakcja powoduje, że ludzie czują się fajniejsi? A ja tak sobie o tym, bo od początku tygodnia (a dziś to dopiero trzeci dzień!) już dwa razy miałam okazję dostrzec ów brak kompetencji... w jednym przypadku sprawa dotyczyła mnie pośrednio,  w drugim - bezpośrednio... w pierwszym może i mogę coś komuś zasugerować... w tym drugim nie mogę... ten pierwszy pewnie nie raz jeszcze będę miała okazję dostrzec, ten drugi na szczęście nie... taką mam nadzieję... chociaż kto to wie... A tak na marginesie owych rozważań myślę sobie, że ludzie byliby jednak szczęśliwsi gdyby  w życiu kierowali się sobą, a nie innymi... Dlatego dziś bardzo prosty (żeby nie powiedzieć najprostszy) przepis na chleb... żeby nie musieć słuchać uwag "co by było gdyby"... w końcu orzechy korzystnie wpływają na myślenie...
Z pozdrowieniami dla Was, na kolejny dzień lepszy od minionych...

SKŁADNIKI

1/2 kg mąki pełnoziarnistej

300 ml letniego mleka

1 łyżka oleju

1 łyżeczka soli

1 łyżeczka brązowego cukru


30 g drożdży

orzechy włoskie (bez łupinek, ilość wg uznania) 

Do dużej miski wsypujemy mąkę i sól, dolewamy olej. Drożdże i cukier rozpuszczamy w mleku i dolewamy do mąki. Dodajemy orzechy - ja nie rozdrabniam ich, przecież po upieczeniu i tak będą pokrojone w kromkach... Teraz zagniatamy ręką, formujemy kulę (bochenek) i kładziemy ją na blaszce. Odstawiamy na minimum  30 minut w ciepłe miejsce, a następnie wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na 45 minut. Wyjmując chleb z piekarnika pamiętajcie o teście patyczka - wbijamy w upieczony chleb, a po wyjęciu powinien być suchy.


P.S.
Nie przejmujcie się, że chleb ma twardawą skórkę - w środku jest fantastycznie miękki i przepyszny...  

Nadziewane udka z kurczaka



Ze wszystkiego co ptasie (ptasia grypa, ptasie mleczko, ptasie gniazda) ja bez wątpienia mam dziś jakiś ptasi dzień... od rana prześladują mnie ptaszyska - rano bażant wyskakujący z pola przygrzał mi w samochód, potem dwie bażancice biegały z jednej strony na drugą i nie wiedziałam czy hamować czy zdążę między nimi przejechać... a po południu mniej więcej podobnie, tzn. bez zderzenia, ale ptaszyska i ptaszyska non stop... więcej ich niż ludzi na drodze w taką pogodę... no to przepis też na ptaszysko... według mojego pomysłu... :-) 

SKŁADNIKI

5 - 6 udek z kurczaka (same góry, bez nóżek)

1/4 strąka czerwonej papryki

1/2 małej cebuli

kabanosy

2 łyżki oliwy z oliwek

1 łyżeczka słodkiej papryki w proszku

1/4 łyżeczki mielonego kminku (kuminu)

2 ząbki czosnku lub 1 duży

sól i pieprz (ilość według uznania)

1/2 kostki bulionu

5 - 6 małych kawałeczków masła

Udka myjemy i rozcinając od spodu (w moim rozumieniu to ta strona, gdzie jest mniej skóry) wyjmujemy kość. Czosnek przeciskamy przez praskę, mieszamy z kminkiem, solą, pieprzem, oliwą i 1/2 łyżeczki papryki na pastę, którą nacieramy udka od wewnątrz. 



Cebulę i paprykę kroimy w piórka, kabanosy na kawałki długości naszych udek. Na każdym udku kładziemy 2 piórka cebuli, kawałek papryki i kawałek kabanosa - zwijamy boki do siebie i związujemy nitką. Układamy porcje w naczyniu żaroodpornym rozcięciem do góry, podlewamy wodą do połowy wysokości udek, rozkruszamy kostkę i wsypujemy do wody, a na każdym udku kładziemy kawałek masła i posypujemy resztą sproszkowanej papryki. 



Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni, pieczemy udka bez przykrycia przez 30 - 40 minut (w zależności od wielkości udek).








wtorek, 29 stycznia 2013

Łosoś z puree brokułowo - ryżowym


Wiosna... przelotem, porankiem pojawiła się na parkingu i chociaż jej nie uwierzyłam, tonie mam pojęcie jak nazwać to co teraz widzę, a właściwie słyszę za oknem... mam nadzieję, że rano będzie na tyle pogodnie, że bez przykrych niespodzianek dojadę do pracy... a rano czeka mnie jeszcze wizyta na policji - podobno znaleźli moje kołpaki, skradzione w maju zeszłego roku... ciekawe... pewnie nie moje... póki co, łosoś...

SKŁADNIKI

1/2 brokuła

2 czubate łyżki ryżu

1/2 kostki bulionu

1 ząbek czosnku

20 g masła

200 g wędzonego łososia

Podzielonego na różyczki brokuła, ryż, kostkę i czosnek wkładamy do garnka, zalewamy gorącą wodą i gotujemy aż ryz będzie miękki. Następnie odcedzamy, dodajemy masło i dokładnie miksujemy na gładką, jednolitą masę. Jeśli macie takie życzenie i potrzebę doprawcie jeszcze troszkę solą, ja tego nie robię, ale to kwestia smaku.
Patelnię (suchą, bez tłuszczu) rozgrzewamy i układamy na niej plastry łososia, aby się trochę podgrzały. Następnie zwijamy je w ruloniki i ozdabiamy puree. 

Znakomita i lekka przekąska, ja najczęściej podaję ją na kolację i zdecydowanie polecam na ciepło.




Oponki z sera



Dziś jest dzień dobrych wiadomości... od rana coś poprawia mi humor :-) i dobrze, co jakiś czas każdy potrzebuje takiego zastrzyku dobrej energii :-) oczywiście nie ukrywam, że najlepszą pigułką na poprawę nastroju jest moja córcia, ale akurat w tym temacie im więcej powodów do radości, tym lepiej... To dla utrzymania całodziennego poziomu zadowolenia spełniam obietnicę - przepis na oponki...

SKŁADNIKI

300 g sera białego

400 g mąki pszennej

2 żółtka

1 całe jajko

2 łyżeczki sody

1 cukier waniliowy

80 g margaryny

1/2 szklanki cukru pudru

1 łyżeczka octu

1 1/2 kg smalcu do smażenia

Mieszamy suche składniki razem, następnie rozcieramy dokładnie z serem i margaryną, a na koniec dodajemy jajko, żółtka, ocet i zagniatamy. Ciasto dzielimy ma mniejsze porcje; każdą wałkujemy na grubość ok. 7 mm, a następnie wycinamy kółka, a w nich mniejsze - i tak powstają oponki. 


Oczywiście skrawki, które zostaną sklejamy razem i znów wałkujemy... Musicie uważać, żeby surowe oponki nie były zbyt obficie obsypane mąką - będzie się przypalała w gorącym tłuszczu, a ciastka będą gorzkie...

W dużym garnku rozpuszczamy smalec i na dobrze rozgrzany wrzucamy partiami (po 6 -7 sztuk) oponki; smażymy po 3 minuty z każdej strony.


P.S.
Żeby mieć pewność, że tłuszcz jest wystarczająco rozgrzany wrzućcie kawałek ciasta - jeśli zacznie się zachowywać jak musująca tabletka, będzie to oznaczało, że jest gotowy do smażenia.
Jeśli podczas smażenia uznacie, że smalec rozgrzał się nadmiernie (gwałtownie zaczyna dymić, ciemnieje) wrzućcie do niego kilka kawałków surowego ziemniaka - obniży temperaturę tłuszczu, przez co oponki nie spalą się. 


poniedziałek, 28 stycznia 2013

Ciasto z wiśniami (jak wuzetka)


Bardzo lubię gdy otaczającym mnie osobom smakuje to co przygotuję... Jaszcze bardziej lubię gdy po spotkaniu nie zostaje nawet okruszek :-) to ciasto przygotowałam ostatnio dla mojej kuzynki inspirując się tradycyjną wuzetką - delikatnie zmodyfikowałam stary przepis, a ponieważ ciasto to dawno już nie pojawiało się na naszych spotkaniach, to okazało się prawdziwym hitem! Nawet mój tata, który nie lubi bitej śmietany poprosił o dokładkę... to wystarczająca rekomendacja - nic dodać, nic ująć... 

SKŁADNIKI

Na ciasto:

6 jajek

150 g cukru

110 g mąki pszennej

2 łyżki kakao

40 g masła


Na warstwę wiśniową:

500 g wydrylowanych wiśni (mogą być mrożone)

500 ml wody

2 galaretki wiśniowe


Na białą masę:

1 l śmietanki 36%

4 łyżeczki cukru pudru

4 łyżeczki żelatyny

woda (do rozpuszczenia żelatyny, niewielka ilość)


Do nasączenia:

150 ml przegotowanej zimnej wody

100 ml soku wiśniowego

100 ml wiśniówki lub 70 ml spirytusu


Do dekoracji:

50 g czekolady mlecznej

50 g czekolady gorzkiej

Białka oddzielamy od żółtek i ubijamy na sztywną pianę stopniowo dodając cukier. Następnie dodajemy po jednym żółtku i delikatnie mieszamy. Masło rozpuszczamy i studzimy. Mąkę mieszamy z kakao i stopniowo dodajemy do masy jajecznej. Na koniec cienkim strumieniem dolewamy masło, nie przerywając mieszania. Ciasto wylewamy na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia i pieczemy przez 30 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. 
Najlepszy efekt osiągniecie wtedy gdy pianę będziecie ubijać na najwyższych obrotach miksera, a wszystkie pozostałe składniki wmieszacie na najniższych lub po prostu zrobicie to łyżką. WAŻNE: mieszamy cały czas w jedną stronę - brzmi jak zaklęcie, ale to kluczowe działanie. Do piekarnika możecie zajrzeć najwcześniej po 30 minutach, inaczej ryzykujecie, że ciasto opadnie.


Wiśnie zalewamy wodą i zagotowujemy, zdejmujemy z ognia.  Zanim dodacie galaretki sprawdźcie czy macie 1 litr tego kompotu, jeśli brakuje - dolejcie gorącej wody tyle, by uzyskać właśnie taką objętość. 
Następnie dodajemy galaretki i dokładnie, ale bardzo delikatnie mieszamy (żeby nie porozrywać wiśni). Odstawiamy do całkowitego wystygnięcia, najlepiej żeby galaretka zaczęła tężeć.

Śmietanę mieszamy z cukrem i miksujemy na najwyższych obrotach miksera, na koniec dodajemy ostudzoną żelatynę, rozmieszaną w minimalnej ilości wody (jeśli będzie jej dużo, śmietana opadnie, a woda oddzieli się - tzn. masa nie uda się).

Składniki ponczu mieszamy ze sobą.

Czekolady kruszymy i rozpuszczamy - można podlać 1 łyżką wody, ale nie więcej, bo czekolada nie zastygnie. (Dekoracja z czekolady w zakładce DEKORACJE)


Wystudzone ciasto nasączamy przygotowanym ponczem, rozprowadzamy tężejącą galaretkę, a na niej masę śmietanową. Wierzch dekorujemy czekoladą. Ciasto powinno przed spożyciem postać 3-4 godziny w lodówce, dzięki temu warstwy zespolą się ze sobą. 

P.S.
Z tych proporcji przygotowałam ciasto w dużej prostokątnej blaszce.



Zupa z grillowanej cukinii


Ferie... w tym temacie mam lekkie rozdwojenie: tu gdzie mieszkam skończyły się wczoraj, tu gdzie pracuję właśnie się rozpoczęły. Dzięki temu na stoku, który codziennie mijam po drodze, przez cały miesiąc mam szansę widzieć tłumy szusujących... Ja niestety nie jeżdżę na nartach, a biorąc pod uwagę skłonność do kontuzji mojego kolana, to raczej jeździć już nie będę... a skoro tak, to zajmuję się tym, co mogę robić bez względu na porę roku i tendencję do zwichnięć... Kochać moją córeczkę - to po pierwsze i gotować... jako punkt trzeci... Na pozycję drugą śliczna dwulatka przesunęła swojego tatę ;-)

SKŁADNIKI

1 cukinia

2 pomidory

800 ml dowolnego bulionu

1 duży ząbek czosnku

2 łyżki oliwy z oliwek

kilka listków świeżej bazylii

sól, pieprz do smaku

oregano, majeranek i kabanosy wg uznania

Cukinię kroimy w plastry grubości 1 cm, smarujemy oliwą po obu stronach, posypujemy oregano i majerankiem i grillujemy (ja wykorzystuję do tego opiekacz pannini, ale w ostateczności możecie plastry przypiec na patelni grillowej). Cukinia powinna być tylko opieczona, nie musi być miękka. Następnie przekładamy do garnka i zalewamy gorącym bulionem, a w tzw. międzyczasie przygotowujemy pomidory: delikatnie nacinamy je u góry na krzyż i polewamy wrzącą wodą, a następnie zimną - skórka odejdzie z łatwością; kroimy w grube plastry i krótko grillujemy (można posypać ziołami). Dodajemy do cukinii, dorzucamy czosnek i gotujemy aż cukinia będzie miękka. Teraz dorzucamy bazylię i dokładnie miksujemy. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem.



Kabanosy kroimy na małe kawałki, ja biorę włoskie pepperoni -są pikantne i podkreślają smak zupy. Ale to od Was zależy jakich użyjecie. Zupę podajemy z grzankami lub groszkiem ptysiowym, posypaną kawałkami kabanosów.

P.S.
Jeśli w trakcie gotowania odparuje Wam nieco wody nie musicie jej uzupełniać - po prostu krem będzie gęściejszy :) 
Jeśli nie możecie kupić ładnych i czerwonych pomidorów to polecam suszone, w ostateczności - choć mniej chętnie - te z puszki.



Masa piankowa (marshmallows) i krem do tortu


Wczorajsze popołudnie spędziłyśmy z córeczką na urodzinach bardzo bliskiej nam 3-latki. Jeszcze nie mogę wyjść z podziwu dla młodych osóbek - jak wielkie pokłady energii drzemią w tych małych ciałkach... Czy my - dorośli też mieliśmy kiedyś tyle energii? W każdym razie z przyjemnością patrzyłam na bawiące się maluchy, tym bardziej, że na małych plecach powiewały różowe skrzydełka, a w rączkach tkwiły różdżki z motylkami - jednym słowem myślą przewodnią balu urodzinowego były wróżki :-) nawet tort ozdobiony był wróżką :-) Ten widok przywołał w mojej pamięci tort jaki upiekłam na drugie urodziny mojej córeczki - a ten zachwyt w jej oczach gdy go zobaczyła... bezcenne...
Wykonanie całego tortu opisuję w zakładce DEKORACJE, tu przepis na masę piankową do dekoracji tortu i rewelacyjny krem do przełożenia go.

SKŁADNIKI

Na masę:

90 g pianek marshmallows

200 g cukru pudru

Na krem:

1 żółtko

7 łyżek cukru

1 szklanka mleka

250 g masła 

Aby wykonać masę piankową należy rozpuścić pianki w garnku z grubym dnem - bardzo się przypalają, dlatego musicie cały czas mieszać. Możecie też uniknąć przykrości jaką jest widok przysmażonej do ścianek garnka masy i zamiast rozpuszczać pianki w opisany sposób rozpuśćcie je w kąpieli wodnej. W tym celu wrzucamy pianki do naczynia, które dobrze przewodzi ciepło i wstawiamy je do większego naczynia z gorącą wodą. Ten sposób jest dłuższy, ale za to zdecydowanie zmniejsza ryzyko przypalenia masy. Możecie też wykorzystać specjalny garnek służący do gotowania w kąpieli wodnej.




Na stolnicę wysypujemy cukier puder (albo tak jak robię to ja - wsypuję go do dużej miski) i wykładamy na niego ciepłą masę. Wyrabiamy rekami stopniowo wgniatając cukier. 


Gotowa masa z łatwością odkleja się od dłoni i miski lub stolnicy, wcześniej jest koszmarnie lepka i ciągnąca, ale nie zniechęcajcie się - późniejszy efekt wynagrodzi wszystkie trudy!
Żeby ozdobić ciasto masą trzeba ją cienko rozwałkować, a następnie przenieść na element, który chcemy udekorować. Jeśli dekorujemy cały tort jednym płatem masy to można ją śmiało przenieść przy pomocy wałka - żeby się nie rozerwała. Jeśli potrzebujemy dokleić do siebie elementy, to najlepiej zrobić to rozpuszczona pianką. Masę można też zabarwić na dowolny kolor lub wybrać pianki w kolorze jakiego potrzebujemy.
UWAGA: masy nie wolno kłaść na bitą śmietanę, ani na kremy na bazie śmietany - ROZPUSZCZĄ JĄ! Dlatego do kompletu przepis na najlepszy krem maślany jaki znam.

Żółtko i cukier dokładnie miksujemy. Mleko zagtowujemy i do wrzącego wlewamy masę jajeczną bardzo szybko mieszając. Następnie studzimy. Masło miksujemy na gładką, jasną masę i dodajemy zimną masę jajeczno - mleczną. 



Do kremu można dodać dowolny aromat. A jeśli chcecie zrobić krem kakaowy, to do mleka musicie dodać 2 łyżki kakao - jeszcze przed zagotowaniem, a potem postępujemy wg przepisu. Jeśli dodacie kakao na koniec, do gotowego kremu podzieli się on i podejdzie wodą - nie wiem dlaczego tak jest, ale jest to wręcz regułą... Krem jest świetny do ciast biszkoptowych i kruchych.

P.S.
Do nasączania tortu przygotowuję poncz w proporcji: 1/2 szklanki przegotowanej wody, 1 łyża spirytusu, aromat cytrynowy i pomarańczowy (po 2 krople).

To teraz do dzieła, na pewno Wam się uda!  

niedziela, 27 stycznia 2013

Pomarańczowo - orzechowa surówka z marchwi


Moja babcia zawsze mówiła, że jak na dworze zimno i łatwo o przeziębienia, to trzeba brać witaminę C. Pewnie coś w tym jest, bo większość środków zapobiegających przeziębieniu jednak tę witaminę w sobie ma... ale ja nie mam serca do połykania tabletek - nigdy o nich nie pamiętam, zwykle po trzech dniach postanowienie o pamiętaniu wygasa... Dlatego też staram się nadrabiać te własne niedociągnięcia przy każdej okazji  :-) i na to często mam już wpływ... i przygotowuję sobie coś co lubię, a co chociaż w małym stopniu dostarcza mi potrzebnych składników. A ta surówka jest po prostu pyszna! A przenikające ją nuty słodkie i delikatnie kwaskowe sprawiają, że jest orzeźwiająca i do tego zdrowa! 

SKŁADNIKI

2 marchewki

1 pomarańcza

70 g orzechów włoskich

1 łyżeczka masła

1 łyżeczka miodu

Marchewkę ścieramy  na tarce o dużych oczkach, orzechy dzielimy na mniejsze kawałki (jeśli macie je w postaci pięknych połówek), a pomarańczę obieramy i kroimy w kostkę. Jeśli błonki między cząstkami są twarde to musicie je usunąć, jeśli  są miękkie możecie je pozostawić. Ważne jest też byście bardzo dokładnie usunęli białą podskórkę - jest gorzka i zepsuje smak surówki. Na patelni rozgrzewamy masło i wsypujemy orzechy, chwilę mieszamy - musicie uważać żeby się nie przypaliły - a następnie wrzucamy do miski, dodajemy miód i dokładnie mieszamy. Teraz dodajemy marchewkę i pomarańczę, całość mieszamy i schładzamy. 




P.S.
Szybko i smacznie :-) Surówkę możecie śmiało zjeść  jako samodzielną zdrową przekąskę - posypując ją np. płatkami owsianymi lub otrębami, ale świetnie też komponuje się pieczonym mięsem drobiowym.  



piątek, 25 stycznia 2013

Rafaello na krakersach


Nie znam osoby, którą nie cieszyłyby sukcesy... chociaż pewnie znajdą się i takie... w każdym razie mnie cieszą bardzo, a zwłaszcza te najmniejsze, które regularnie mnie wzmacniają :-) i właśnie w ostatnim czasie - mimo wspominanych niejednokrotnie zimowych niepowodzeń - systematycznie odnoszę swoje małe prywatne sukcesy... niekiedy przeplatają się one z rozterkami i smutkiem, ale ogólnie stanowią tę część doświadczeń, która zdecydowanie cieszy, daje nadzieje na przyszłość i wiarę w możliwości drzemiące we mnie głęboko... hmmm... czas na moją małą nagrodę - proporcjonalnie do sukcesu - przygotuję sobie coś kokosowego... zdecydowanie kokosowego... rafaello...

SKŁADNIKI

2 duże paczki krakersów

3 paczki wiórków kokosowych (po 100 g)

1 żółtko

3 szklanki mleka

3 cukry waniliowe (po 16 g)

3 łyżki mąki pszennej

3 łyżki mąki ziemniaczanej

1 1/2 szklanki cukru

1 1/2 margaryny

3 łyżki spirytusu

Cukier, cukier waniliowy, żółtko, obie mąki i jedną szklankę mleka miksujemy razem. Resztę mleka gotujemy z dwiema paczkami wiórków (lubi się przypalić więc musicie mieszać) i do gotującego wlewamy przygotowaną wcześniej mieszaninę. Gotujemy z tego budyń, a następnie studzimy. Margarynę ucieramy, a następnie dodajemy stopniowo zimny budyń; na koniec dodajemy spirytus. Wykładamy blaszkę papierem lub folią spożywczą (odradzam folię aluminiową, bo bardzo się przykleja i potem zostaje na spodzie kawałków ciasta), układamy jedną warstwę krakersów, na to część kremu, znów krakersy, krem i tak do chwili aż wyczerpiemy surowce. Ostatnią warstwą musi być masa kokosowa, a na nią posypujemy wiórki z ostatniej paczki.
Ciasto powinno postać kilka godzin, żeby ciastka nawilgły od masy - inaczej będą twarde :-(


P.S.
Ja robię rafaello w kwadratowej blaszce - wychodzą 4 warstwy ciastek i 4 kremu.  


czwartek, 24 stycznia 2013

Polędwiczka w sosie śliwkowym


Wczorajszy dzień zakończył się późno... bardzo późno... już sam fakt, że wróciłam do domu po 19-tej wystarczająco mnie zmęczył, a co dopiero zimowe przygody drogowe, których póki co doświadczam każdego dnia... To moje dziecko ma do mnie świętą cierpliwość - czeka i czeka, a potem stwierdza, że kocha... więc chyba wybacza całodniową nieobecność... dlatego skoro późnym wieczorem córeczka zażyczyła sobie naleśniki, to zrobiłam - naprawdę miała na nie ochotę :-) i to na same, bez żadnego nadzienia... ot, kwestia upodobań ;-)
Tyle, że przepis na naleśniki podawałam jakiś czas temu... w związku z tym dziś przepis na polędwicę. Zanim pierwszy raz przygotowałam ją w ten sposób przeczytałam dwa inne przepisy, żaden nie spełnił moich oczekiwań do końca, do każdego czegoś mi brakowało. Analizując więc zasoby szafek i lodówki zrobiłam jak zwykle po swojemu... i udało się :-) i teraz się tej wersji trzymam :-)

SKŁADNIKI

1 polędwiczka 

1/2 cebuli

100 g suszonych śliwek

1 łyżka słodkiej papryki w proszku

1 łyżeczka cynamonu

1 kostka bulionu

1/2 l wody

2 łyżki whisky

3 łyżki oleju

sól, pieprz

Na patelni rozgrzewamy olej i obsmażamy na nim polędwiczkę, a następnie zdejmujemy, a na tłuszcz wrzucamy cebulę i śliwki pokrojone w paski. Dodajemy paprykę, cynamon i połowę wody, doprowadzamy do wrzenia i chwilę gotujemy. Ponownie wkładamy na patelnię polędwiczkę, dodajemy kostkę i dusimy pod przykryciem (i rzecz jasna na małym ogniu) ok. 15 minut. Po tym czasie dodajemy whisky, pieprz i resztę wody; przykrywamy i dusimy kolejne 15 - 20 minut, aż mięso będzie miękkie. Wyjmujemy je, a pozostały sos doprawiamy solą i miksujemy blenderem na gładką masę. 
A co z nieposolonym mięsem? Wkładamy je do gotowego sosu, oprószamy solą i przykrywamy, zostawiamy na kilka minut.


Tak przygotowane mięso świetnie komponuje się z kaszą gryczaną, makaronem lub kluskami śląskimi. I właśnie im poświęcę jeszcze kilka linijek. Nigdy specjalnie nie zastanawiałam się jaki jest oryginalny przepis na te kluski, ten z notatnika babci opatrzony jest podpisem "z kawy czy herbaty, sprawdzone". Znaczy to tyle, że spisała z telewizji i gotowała w domu... i nawet nieźle smakują :-) 

Proporcja na nie jest taka: na 1/2 kg ziemniaków dajemy 1 jajko i mąkę ziemniaczaną (1/4 objętości ziemniaków).

Ziemniaki obieramy, gotujemy w posolonej wodzie, a następnie odcedzamy i bardzo dokładnie ubijamy tłuczkiem, przeciskamy przez praskę lub mielimy w maszynce - nie ma znaczenia jak to zrobicie, ważne żeby ziemniaki były jak najbardziej gładkie. Studzimy, a potem dzielimy na 4 równe części. Jedną z nich odkładamy, a powstałą dziurę zasypujemy mąką. Dodajemy wyjęte wcześniej ziemniaki, jajko i wyrabiamy na gładką masę. 


Formujemy małe kulki, które obtaczamy w mące ziemniaczanej i wrzucamy na osolony wrzątek. Gdy kluski wypłyną na wierzch gotujemy 3 minuty i wyławiamy. Jeśli zrobicie bardzo drobne kulki, to gotujcie je tylko 2 minuty - zdecydowanie wystarczy.

Danie pyszne i sycące, a do tego może być podane podczas normalnego, codziennego obiadu lub gdy chcecie zaskoczyć swoich gości.  

P.S.
Sos jest słodkawy za sprawą śliwek, dlatego uważajcie z solą.
Nie sólcie mięsa na początku gotowania - stanie się twarde i będzie wymagało dłuższego przygotowania. Ta zasada tyczy się generalnie wszystkich mięs...



środa, 23 stycznia 2013

Gyros inaczej



Miejsce pracy to zdecydowanie jedna z lepszych giełd przepisów kulinarnych, zwłaszcza gdy pracownikami są głównie kobiety - tak jak u nas. Mało tego mamy dość spore zagęszczenie jeśli chodzi o miłośników gotowania i dobrego jedzenia. Tę sałatkę przyniosła do pracy jedna z koleżanek. Właściwie jej wersja była bez jajek, miała za to dodanego kalafiora. Postanowiłam trochę urozmaicić nutę smakową i oto efekt:

SKŁADNIKI

1 podwójny filet z kurczaka

1 torebka przyprawy kebab - gyros

1 brokuł

4 jajka

3 łyżki majonezu

3 łyżki jogurtu naturalnego

1/2 szklanki wody

Filet kroimy w kostkę lub cienkie paski i wrzucamy na rozgrzana patelnię, dodajemy wodę i przyprawę i smażymy do chwili gdy cała woda odparuje. Brokuł dzielimy na różyczki i wrzucamy do wrzącej wody (posolonej i posłodzonej). Gotujemy aż warzywo zmięknie, ale nie może się rozgotować, następnie odcedzamy i przelewamy zimną wodą - dzięki temu brokuł pozostanie fantastycznie zielony :-) Jajka gotujemy na twardo, a po przestudzeniu kroimy każde na 8 kawałków. Majonez dokładnie mieszamy z jogurtem. 
Teraz przygotujcie regularną salaterkę, tzn. w kształcie wala lub sześcianu, ale to tylko sugestia, by  ładnie się prezentowało. Świetnie smakuje z każdego kształtu :-) 
Składniki układamy w salaterce warstwowo: mięso, brokuł, jajka, a na końcu polewamy przygotowanym sosem. Można również ozdobić posiekanym koperkiem lub odrobiną sproszkowanej słodkiej papryki.






P.S.
Ja nie dodaję tłuszczu do smażenia, dzięki temu mięso jest fantastycznie opanierowane przyprawą; tłuszcz spowoduje, że przyprawa przyklei się do mięsa nieregularnie, co wygląda potem nieładnie, poza tym z misa wychodzą wielkie skwarki:(
Wodę do gotowania brokuła (kalafiora też) zawsze słodzę i solę - daję dokładnie taką samą ilość soli co i cukru - w ten sposób smak warzywa jest wyrazistszy.
Przyprawy do gyrosa są różne - każda firma stosuje w mieszance inne proporcje, przez co dają one różny smak. Ja używam tej z Prymatu - jest dość ostra, z paprykowo - ziołowym posmakiem (powiedziałabym nawet grillowym), a jeśli ktoś woli zdecydowany smak curry to polecam Kamis.