Właśnie wykonałam kawał - mam nadzieję dobrej - roboty, bo w to, że potrzebnej to nie wątpię... Naraziłam się wprawdzie mężowi (pojawił się wczoraj, bo się biedaczysko pochorował i został wysłany na zwolnienie), bo nie lubi gdy przynoszę prace do domu, ale najważniejsze, że skończyłam dziś o jakiejś uczciwej porze :-) Gdy jesteśmy z córcią tylko we dwie nie ma mowy żebym mogła pracować w domu :-( zanim obrobię się z domowymi zajęciami jest już przeważnie późny wieczór i o ile nie padnę przypadkiem, to jestem w stanie wykonać maksymalne minimum ;-) a to zdecydowanie za mało niż powinnam... i ciągle się z czymś nie wyrobię :-( i ciągle coś się za mną ciągnie :-( ale póki mój "połówek" jest w domu zamierzam nadrobić trochę zaległości i co ważniejsze: mam nadzieję, że mi się to uda... ale to tak między nami, nikomu nie mówcie ;-)
A dla Was mam karkówkę - nie piekłam jej na święta, bo mnogość potraw w lodówce była tak przerażająca, że z pełną premedytacją wpakowałam mięcho do zamrażarki tylko po to, żeby upiec je dziś - kiedy na półkach lodówki zdecydowanie się rozluźniło :-)
SKŁADNIKI
ok. 1,8 kg karkówki
1 czubata łyżka soli
pieprz, majeranek (ilość według uznania)
Karkówkę myjemy i wycieramy ręcznikiem papierowym (a ja swoją wcześniej rozmroziłam ;-) ) i związujemy sznurkiem nadając jej pożądany kształt. Następnie nacieramy ją solą, pieprzem i majerankiem - musi go być tyle, żeby oblepił całą karkówkę dookoła. Wstawiamy na kilka godzin do lodówki (moja stała cały dzień). Po tym czasie wkładamy mięso do rękawa do pieczenia i pieczemy 2 godziny w 180 stopniach (wcześniej nagrzewamy piekarnik). Studzimy w rękawie, wtedy będzie bardziej soczysta.
P.S.
Tak sobie jeszcze myślę, czy ja na pewno tę moją prace wykonałam do końca - dopiero po 22-giej, a ja już mam luz? Może jeszcze coś sobie dopiszę... bo jakoś dziwnie mi z tą bezczynnością...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cenię sobie Wasze uwagi, ale lubię wiedzieć z kim rozmawiam :-) dlatego proszę, nie zostawiajcie mi anonimowych komentarzy, tylko podpiszcie się :-)