Niedziela... nie pamiętam już kiedy miałam taki dzień - błogiego, bezmyślnego lenistwa... nawet moje dziecko jakby wyszło na przeciw moim oczekiwaniom i postanowiło leniuchować ze mną ;-) Gdzie? W ogródku mojego taty :-) z tym ogródkiem w samym środku osiedla, to całkiem fajna historia - trochę trącająca sztuką "Dwie morgi utrapienia" lub jak ktoś woli filmem "Zróbmy sobie wnuka" ;-) W prawdzie to co posiada mój tata nie ma prawa porównywać się rozmachu posiadłości Mariana Koseli, ale fakt niepodważalny: dość spory ogródek warzywny z drzewami owocowymi znajduje się w środku osiedla, otoczony blokami :-) i rzecz jasna centralne miejsce ogródka to ogromna szklarnia z pomidorami... Ale my z córcią usadowiłyśmy się radośnie między wiśniami - jutro będziemy obrywać - ja z książką, ona z rysunkami, klockami, lalkami... jednak lato w mieście może być piękne :-)
A bułki, które Wam dziś proponuję to efekt mojego eksperymentu pt. "muszę coś zrobić z tym serem zanim mu termin ważności wyjdzie" ;-) No i zrobiłam :-) i już nawet kilka razy :-) nawet mi się udało kiedyś zaskoczyć rodzinę i wyrobić się z pieczeniem przed niedzielnym śniadaniem :-) spróbujcie, polecam...
SKŁADNIKI
3 - 3,5 szklanki mąki pszennej
250 g serka mascarpone
2 jajka
0,5 szklanki mleka
25 g drożdży
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka cukru trzcinowego
dodatkowo: ulubione ziarna lub płatki
Do dużej miski wsypujemy 3 szklanki mąki i sól, na środku robimy dołek. Mleko lekko podgrzewamy, dodajemy do niego cukier i drożdże i dokładnie mieszamy - odstawiamy na chwilę żeby "ruszyły", a następnie wlewamy je do dołka w mące. Jajka roztrzepujemy widelcem, tak żeby biała i żółtka połączyły się. Mascarpone koniecznie wyciągnijcie wcześniej z lodówki żeby ser niebyła za zimny, najlepiej gdy będzie miał temperaturę tzw. pokojową. Wszystkie składniki dodajemy do mąki i drożdży i zagniatamy ciasto, do chwili aż będzie odstawało od ręki - ciasto jest raczej luźne i możecie mieć trochę kłopotu z uzyskaniem pożądanej konsystencji, dlatego potrzebne jeszcze to dodatkowe pół szklanki mąki - jeśli ciasto za bardzo będzie się lepiło po prostu stopniowo dosypujcie. Gotowe ciasto odstawiamy pod przykryciem żeby wyrosło (w sumie jeśli postawicie je w cieple, np.: na ciepłym czajniku elektrycznym, to nie trwa to długo ;-) ), a następnie układamy na blasze porcje łyżką.
Wcześniej możecie posypać blachę lub papier ulubionymi ziarnami, albo płatkami owsianymi, możecie to samo zrobić z wierzchem bułek. Teraz wstawiamy je do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na ok. 20 minut.
Fantastyczne, pachnące i - co myślę ważne - spokojnie przetrwają do następnego dnia i nie zeschną się :-)
P.S.
Ta wersja z powodzeniem nadaje się do wszystkiego - serów, dżemów, wędlin. Jeśli jednak wolicie na śniadanie pieczywo trochę słodsze, wystarczy że zamiast 1 łyżeczki dodacie 1 łyżkę cukru :-)
bardzo ciekawe :) też tak często mam .. co z tym zrobić bo się przeterminuję, czasami w takich momentach przychodzą fantastyczne pomysły :) miłego dnia!
OdpowiedzUsuńdziękuję i życzę miłego jutra, bo dziś już mocno senne ;-)
Usuńpyszny pomysł:)
OdpowiedzUsuń