Jakiś czas temu dostałam skrzyneczkę śliwek - tzw. prawdziwych węgierek, których wyższość nad innymi odmianami polega w moim odczuciu na tym, że mają stosunkowo zwięzły miąższ, który nie tworzy błota podczas smażenia i są naturalnie słodkie na tyle, że nie wymagają ogromnej ilości cukru, by smakować ;-) To z czym śliwki kojarzą mi się najbardziej to kruche ciasto, a zaraz potem powidła... no i jeszcze knedle muszę tu dodać, ale to już inna bajka ;-) Ciasto ze śliwkami już Wam proponowałam w ostatnim czasie, nawet różne, a dziś pora na powidła :-) i to w dwóch wersjach :-) Ta pierwsza to klasyk - mocno wysmażone śliwki doprawione wyłącznie cukrem, zrobione według przepisu mojej babci. Zawsze smażyła ich taki duży gar (inaczej tego naczynia nie da się nazwać) - pachnących i aromatycznych... i zawsze przez kilka dni co sprzyja gęstnieniu powideł :-) Wersję drugą odkryłam kilka lat temu i bardzo przypadła mi do gustu :-) chociaż nie wiem dlaczego nazywa się "nutella" skoro z orzechami nie ma nic wspólnego... ale niech będzie i tak - ważne, że jest pyszna i smakuje, zwłaszcza dzieciom :-) A Wy, którą wersję wybieracie?
SKŁADNIKI
Powidła klasyczne:
2 kg śliwek (najlepiej prawdziwych węgierek)
2 szklanki cukru
1/4 szklanki wody
Nutella (czyli wersja z kakao):
to samo co wyżej, a dodatkowo jeszcze 100 g ciemnego kakao i 2 łyżeczki cukru waniliowego (z prawdziwą wanilią)
Śliwki myjemy, pozbawiamy pestek i wrzucamy do dużego garnka, najlepiej z grubym dnem - śliwki mają tendencję do przypalania się gdy już gęstnieją, a takie dno zmniejsza to ryzyko ;-) Dodajemy cukier i wodę (po to, by spływając na dno zapobiegła przypaleniu się owoców, ilość jej jest niewielka, a w trakcie smażenia i tak odparuje). Mieszamy i doprowadzamy do wrzenia, a następnie zmniejszamy płomień i na takim małym smażymy ok. 1 godziny od czasu do czasu mieszając. Wyłączone śliwki zostawiamy do następnego dnia i czynność powtarzamy. Trzeciego dnia znów robimy to samo, ale kończymy smażenie gdy konsystencja powideł nas zadowala :-)
Ja zwykle doprowadzam masę do połowy objętości surowych owoców, których użyłam - wtedy nie są ani za suche, ani zbyt wodniste :-) Gorące powidła nakładamy do wyparzonych słoików, zakręcamy i odstawiamy do góry dnem. Zostawiamy do wystygnięcia.
Tzw. nutellę robimy dokładnie w ten sam sposób z tą tylko różnicą, że trzeciego dnia na sam koniec smażenia (ok. 5 minut przed zakończeniem) dodajemy kakao i cukier waniliowy, a następnie dokładnie mieszamy i dosmażamy te 5 minut ;-) Potem nakładamy do wyparzonych słoików, zakręcamy, odwracamy i czekamy do wystygnięcia.
Prawdę mówiąc nie wiem, która wersja lepsza - to w zasadzie zależy od tego, do czego będziecie tych poideł używać :-) mnie smakują obie :-)
P.S.
Jeśli chcecie, by wersja z kakao była bardziej kremowa, wystarczy że po dodaniu kakao i cukru waniliowego zmiksujecie całość dokładnie blenderem :-)
W sytuacji gdy Wasze powidła trzeciego dnia są nadal zbyt wodniste, z powodzeniem możecie im podarować jeszcze jeden dzień smażenia - zdecydowanie nie zaszkodzi :-)
To czerwone w garnku na środkowym zdjęciu to powidła pierwszego dnia :-) a na pozostałych zdjęciach wersja kakaowa :-)
Kocham powidła :)W wersji z czekoladą również. Ja jednak robię powidła z samych śliwek, bez dodatku cukru: http://the-taste-of-sweet.blog.pl/2013/09/18/powidla-wegierkowe-bez-cukru-o-pasteryzacji/ Polecam wypróbować ;) Pozdrawiam i zapraszam :)
OdpowiedzUsuńnastępnym razem chętnie wypróbuję i taki sposób :-)
Usuńja wybieram klasyczne bo te znam, te drugie znam za to jako czekośliwkę ale nigdy nie jadłam.
OdpowiedzUsuńczekośliwka :-) właśnie tej nazwy mi brakowało, bo zdecydowanie lepiej oddaje istotę tych powideł niż "nutella" ;-) Polecam Ci bardzo ten tuning, ja jestem w stanie jeść tak urozmaicone powidła same prosto ze słoika ;-)
UsuńUwielbiam obie wersje, choć w chwili obecnej przychylam się bardziej do wersji z kakao :)
OdpowiedzUsuńjak dla mnie nazwa czekośliwka lepiej pasuje :) te z czekoladą robiłam i jadłam pierwszy raz w tym roku i choć są pyszne, to stawiam na klasykę !!
OdpowiedzUsuń