Rzadko tu ostatnio zaglądam, oj rzadko... :-( niestety- jakkolwiek to zabrzmi - nie zależy to ode mnie... :-( ale w przyszłym miesiącu postaram się do wcześniejszej częstotliwości :-) trzymajcie kciuki - może się uda :-) Póki co każdą wolną chwilę wykorzystuję na przygotowanie zimowych zapasów i tak właśnie eksperymentując z różnymi dodatkami przygotowałam powidła ze śliwkami suszonymi :-) a jeszcze lepiej gdyby udało wam się kupić śliwki wędzone - mają fantastyczny smak, który sprawia, że powidła nabierają wyjątkowego charakteru... Zupełnie innego niż tradycyjne powidła... W roli "testerek produktu" wystąpiły moje koleżanki z pracy - uwierzcie, że jeśli by im nie smakowały, nie byłyby zainteresowane przepisem :-) A Wam jak się podobają?
SKŁADNIKI
2 kg śliwek węgierek
2 szklanki cukru
100 - 150 g suszonych / wędzonych śliwek kalifornijskich
woda
Śliwki myjemy, usuwamy z nich pestki, wrzucamy do garnka i zasypujemy cukrem. Na dno garnka wlewamy trochę wody, żeby śliwki nie przypaliły się. Mieszamy i doprowadzamy do wrzenia, a następnie zmniejszamy płomień i na takim małym smażymy ok. 1 godziny od czasu do czasu mieszając. Wyłączone śliwki zostawiamy do następnego dnia. Suszone śliwki wkładamy do rondelka, zalewamy wodą tak, by było jej ok. 1,5 cm nad powierzchnię śliwek, przykrywamy i zostawiamy do następnego dnia. Na drugi dzień suszone śliwki miksujemy blenderem (powinny wchłonąć całą wodę, jeśli jest jej nadal dużo, po prostu odlejcie ją) i podgrzewamy - powinny być dobrze ciepłe, ale nie musicie doprowadzać ich do wrzenia. Powidła rozgrzewamy, dodajemy zmiksowane suszone śliwki i całość przesmażamy znów ok. godziny od momentu wrzenia. Wyłączamy i znów zostawiamy do następnego dnia. Trzeciego dnia smażenie powtarzamy, ale kończymy gdy powidła osiągną pożądaną konsystencję :-) Gorące powidła nakładamy do wyparzonych słoików, zakręcamy i odstawiamy do góry dnem. Zostawiamy do wystygnięcia.
P.S.
Pamiętajcie, że powidła lubią się przypalać dlatego częste mieszanie jest warunkiem koniecznym! :-)
szalejesz z tymi zapasami:) u mnie z czasem też różnie, a od października jeszcze dochodzi uczelnia:)
OdpowiedzUsuńpowiem Ci, że też bym sobie chętnie coś jeszcze postudiowała ;-) ale w tym roku już nie ogarnę :-)
Usuń