Stwierdzam, że nocne zmiany mojego męża wpływają pozytywnie na moją twórczość kulinarną :-) Dzisiejsze babeczki są tego realnym dowodem :-) I powiem więcej - są obłędne :-) Gdyby nie to, że wczoraj zdjęcia płatały mi figle, to podzieliłabym się z Wami przepisem już w nocy, a tak to są dziś :-) Myślę, że zdążycie je zrobić jeszcze przed świętami, bo idealnie będą się komponowały z innymi bożonarodzeniowymi smakami...
SKŁADNIKI
Na ciasto:
1,5 szklanki mąki pszennej
0,5 szklanki cukru pudru
0,25 szklanki mąki ziemniaczanej
1 cukier wanilinowy
1 jajko
1 żółtko
1 łyżeczka proszku do pieczenia
0,5 kostki margaryny
Na krem:
250 g suszonych śliwek
4 żółtka
4 łyżki cukru
1 łyżka przyprawy korzennej
25 g masła
woda
dodatkowo: 100 g mlecznej czekolady, siekane migdały
margaryna i bułka tarta do przygotowania foremek
Suche składniki ciasta dokładnie mieszamy ze sobą, a następnie dodajemy margarynę startą na tarce o dużych oczkach i wszystko dokładnie rozcieramy - aż powstanie "mokry piasek (czyli cała margaryna zostanie dokładnie wtarta w mąkę i inne suche składniki). Dodajemy jajko i żółtko i szybko wyrabiamy - czym dłużej będziemy to robić, tym twardsze będzie ciasto po upieczeniu. Wyrobione ciasto wkładamy do lodówki by trochę zesztywniało (będzie się łatwiej wałkowało). Następnie rozwałkowujemy je na grubość 2 - 3 mm i wycinamy kółka szklanką. Foremki do babeczek smarujemy margaryną i obsypujemy bułką tartą. Do każdej wkładamy jedno kółko i lekko dociskamy. Pieczemy 12 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni (termoobieg i dolna grzałka). Upieczone babeczki wyjmujemy z foremek i studzimy.
Śliwki płuczemy i zalewamy wodą - powinna delikatnie zakrywać owoce - odstawiamy, by wciągnęły wodę (moje stały ok. 2 godzin). Następnie dodajemy przyprawę i gotujemy całość na małym ogniu do czasu, aż śliwki wciągną całą wodę (musicie mieszać, by się nie przypaliły). Miksujemy blenderem na jak najbardziej gładka masę.
Żółtka ucieramy z cukrem, a następnie podgrzewamy aż zaczną gęstnieć (UWAGA: masa lubi się przypalać!). Zdejmujemy z ognia, dodajemy masę śliwkową i dokładnie mieszamy, podgrzewamy jeszcze przez chwilę, aż całość ponownie zgęstnieje. Znów zdejmujemy z ognia i dodajemy masło pokrojone w małe kawałeczki - szybko i dokładnie mieszamy, odstawiamy do wystygnięcia.
Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej.
Babeczki wypełniamy masą śliwkową (jest gęsta i doskonale da się nakładać szprycą), polewamy czekoladą i posypujemy migdałami.
Takie małe słodkie na jeden kęs ! To lubię :)
OdpowiedzUsuńświetny pomysł na krem:)
OdpowiedzUsuńpyszne babeczki :) Wesołych Świąt dla Ciebie i rodziny!
OdpowiedzUsuńDziękuję Łucjo i również życzymy Wam wszystkiego co najlepsze na te święta :-)
UsuńIle wytrzymują takie babeczki?
OdpowiedzUsuńnigdy nie wiem co odpowiedzieć na takie pytanie, bo u nas to co upieczone zawsze znika w szybkim tempie ;-) ale z powodzeniem można je przechowywać tak jak każde inne kruche ciasto z owocami - tam owoce są pieczone, a w babeczkach gotowane więc dlatego czas przechowywania też jest podobny :-)
Usuń