Skoro odzyskałam już sprawność po mojej dzisiejszej wizycie u okulisty to czas by przygotować coś pysznego :-) Jeśli ktoś tak bez pamięci jak ja uwielbia czekoladę, to z pewnością przyzna mi rację, że nie ma to jak pyszna czekoladka w ramach relaksu :-) Oczywiście najprostszym rozwiązaniem jest zakup czekolady w osiedlowym sklepie, który mijam wracając z pracy, ale ile satysfakcji gdy można czasem przygotować coś samodzielnie :-) Te pralinki moja babcia robiła przy każdej okazji i zawsze w zestawieniu z blokiem - taki pakiet imprezowy ;-) Wtedy znałam je pod nazwą "Bomby rumowe" i zawsze były obtoczone w wiórkach kokosowych. Moje - zrobione dokładnie z tego samego przepisu co babcine - są oblane gęstą czekoladą, więc zdecydowanie bardziej pasuje do nich określenie pralinki :-) ale jak ktoś woli bomby, to czemu nie, w końcu są iście bombowe!
A co do okulisty to nic nie stwierdził... tzn. nie zlecił okularów, ale znalazł przyczynę tych dziwnych punkcików, które widzę przy dużym świetle... i stwierdził, że tak już będzie... tyle to mi powiedział wczoraj wychowanka w ośrodku, ale cóż... jak powie lekarz to jednak bardziej do człowieka trafia... dał kilka zaleceń co robić żeby to nie było takie uciążliwe, ale nadziei na rozstanie z punkcikiem już nie...
Na pocieszenie czekoladka :-)
SKŁADNIKI
120 g masła roślinnego
120 g cukru
1 cukier waniliowy
1 łyżka rumu
1 łyżka spirytusu
4 łyżki kakao
4 okrągłe biszkopty (starte na drobnej tarce)
2 łyżki mleka w proszku
Dodatkowo: 1,5 czekolady mlecznej
Masło ucieramy z cukrem i cukrem waniliowym, następnie dodajemy kakao, mleko, rum i spirytus, a na końcu biszkopty - cały czas wyrabiamy, aż powstanie jednolita masa. Ja wyrabiam dłonią - jest to jednak najlepsze narzędzie mieszające ;-) Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej (patrz: zakładka "dekoracje").
Z gotowej masy robimy kulki wielkości małego orzecha włoskiego, zanurzamy w czekoladzie i odkładamy do zastygnięcia, chłodzimy w lodówce. Proponuję Wam układać je na folii aluminiowej lekko posmarowanej olejem - wtedy łatwiej odejdą po zastygnięciu :-)
Z gotowej masy robimy kulki wielkości małego orzecha włoskiego, zanurzamy w czekoladzie i odkładamy do zastygnięcia, chłodzimy w lodówce. Proponuję Wam układać je na folii aluminiowej lekko posmarowanej olejem - wtedy łatwiej odejdą po zastygnięciu :-)
Ale piękne i lśniące! :) Cuuuudowne! :)
OdpowiedzUsuńpolecam :-)
Usuń