Ten przepis wprowadził do naszego domu mój mąż, pragnąc mnie tym samym przekonać do owoców morza ;-) Znalazł go gdzieś w internecie parę lat temu i niestety nie jest w stanie wskazać gdzie :-( a szkoda :-( chętnie dowiedziałabym się kto miał tak fantastyczny pomysł... Powyższą nazwę wymyśliłam sobie sama gdyż małżonek zapisał w skrócie "KREWETKI" i tyle... odkrywcze to mocno i konkretne ;-) ale pomijając wszystko danie mnie urzekło bez pamięci - przede wszystkim w tej wersji krewetki nie patrzą na mnie z talerza, a więc spokojnie mogę jej zjadać, a to zawsze stanowiło dla mnie największą barierę ;-) poza tym delikatne, sycące, pyszne...
SKŁADNIKI
500 g mrożonych krewetek
1 duża cebula
3 ząbki czosnku
200 ml białego wytrawnego wina
1 pęczek posiekanej natki pietruszki
1/2 pęczka bazylii (u mnie ta z doniczki ;-) )
1 fix leczo (np. Knorr)
3 łyżki oliwy z oliwek
ewentualnie sól, pieprz
dodatkowo: makaron duże muszle - 2/3 opakowania
Cebulę drobno siekamy, czosnek przeciskamy przez praskę. Oliwę rozgrzewamy na patelni, przekładamy na nią cebulę i czosnek, podsmażamy (uważajcie żeby czosnek nie zbrązowiał, bo będzie gorzki i zepsuje smak potrawy), a następnie dolewamy wino i dusimy do odparowania (prawie całkowitego) płynu. Krewetki rozmrażamy, odsączamy i dodajemy na patelnię; chwilę podsmażamy. Rozrabiamy fix zgodnie z przepisem na opakowaniu i dolewamy na patelnię. Gotujemy aż krewetki będą odpowiednio miękkie, a następnie dodajemy posiekaną natkę i bazylię.
Makaron gotujemy na półtwardo, a następnie każdą muszlę faszerujemy przygotowanym leczo.
Boskie... z białym winem...
Jeszcze nie próbowałam krewetek nigdy :D
OdpowiedzUsuńWygląda apetycznie :) Te muszelki mnie bardzo zachęcają :)
dariawkuchni.blogspot.
myślę, że w tej wersji możesz zaryzykować ;-) ja się przełamałam :-)
Usuńpopatrz jak to jest :) raz Ty namawiasz męża na kalarepkę innym razem on przekonuje Cię do krewetek :) danie pyszne :) ja krewetki uwielbiam!!
OdpowiedzUsuńbo tak to już u nas jest i pewnie dlatego jesteśmy ;-)
Usuńja krewetki lubię, ale właśnie mam ten sam problem co ty, nie lubię gdy na mnie patrzą, więc np smażę z nimi noodle. Twoja wersja świetna:) Tak to juz w życiu jest, że każde wnosi coś od siebie:)
OdpowiedzUsuńTakiego wynalazku jeszcze nie jadłam ;) Wolę chyba tradycyjne wersję, jak np. Leczo.net.pl, ale kto wie, może na Twoją wersję też się skuszę :)
OdpowiedzUsuńnie wiem czy to wynalazek, po prostu taka forma podania :-) tradycyjne zestawienia w leczo, o których piszesz na swojej stronie też nie są mi obce, a ponieważ sezon letni się rozwija to więcej niż pewne, że moje wersje też się tu pojawią :-) póki co zachęcam Cię do spróbowania mojej propozycji krewetkowej, bo jest warta tego, by dać jej szansę :-)
Usuń