Wczorajszy dzień zakończył się późno... bardzo późno... już sam fakt, że wróciłam do domu po 19-tej wystarczająco mnie zmęczył, a co dopiero zimowe przygody drogowe, których póki co doświadczam każdego dnia... To moje dziecko ma do mnie świętą cierpliwość - czeka i czeka, a potem stwierdza, że kocha... więc chyba wybacza całodniową nieobecność... dlatego skoro późnym wieczorem córeczka zażyczyła sobie naleśniki, to zrobiłam - naprawdę miała na nie ochotę :-) i to na same, bez żadnego nadzienia... ot, kwestia upodobań ;-)
Tyle, że przepis na naleśniki podawałam jakiś czas temu... w związku z tym dziś przepis na polędwicę. Zanim pierwszy raz przygotowałam ją w ten sposób przeczytałam dwa inne przepisy, żaden nie spełnił moich oczekiwań do końca, do każdego czegoś mi brakowało. Analizując więc zasoby szafek i lodówki zrobiłam jak zwykle po swojemu... i udało się :-) i teraz się tej wersji trzymam :-)
SKŁADNIKI
Tyle, że przepis na naleśniki podawałam jakiś czas temu... w związku z tym dziś przepis na polędwicę. Zanim pierwszy raz przygotowałam ją w ten sposób przeczytałam dwa inne przepisy, żaden nie spełnił moich oczekiwań do końca, do każdego czegoś mi brakowało. Analizując więc zasoby szafek i lodówki zrobiłam jak zwykle po swojemu... i udało się :-) i teraz się tej wersji trzymam :-)
SKŁADNIKI
1 polędwiczka
1/2 cebuli
100 g suszonych śliwek
1 łyżka słodkiej papryki w proszku
1 łyżeczka cynamonu
1 kostka bulionu
1/2 l wody
2 łyżki whisky
3 łyżki oleju
sól, pieprz
Na patelni rozgrzewamy olej i obsmażamy na nim polędwiczkę, a następnie zdejmujemy, a na tłuszcz wrzucamy cebulę i śliwki pokrojone w paski. Dodajemy paprykę, cynamon i połowę wody, doprowadzamy do wrzenia i chwilę gotujemy. Ponownie wkładamy na patelnię polędwiczkę, dodajemy kostkę i dusimy pod przykryciem (i rzecz jasna na małym ogniu) ok. 15 minut. Po tym czasie dodajemy whisky, pieprz i resztę wody; przykrywamy i dusimy kolejne 15 - 20 minut, aż mięso będzie miękkie. Wyjmujemy je, a pozostały sos doprawiamy solą i miksujemy blenderem na gładką masę.
A co z nieposolonym mięsem? Wkładamy je do gotowego sosu, oprószamy solą i przykrywamy, zostawiamy na kilka minut.
Tak przygotowane mięso świetnie komponuje się z kaszą gryczaną, makaronem lub kluskami śląskimi. I właśnie im poświęcę jeszcze kilka linijek. Nigdy specjalnie nie zastanawiałam się jaki jest oryginalny przepis na te kluski, ten z notatnika babci opatrzony jest podpisem "z kawy czy herbaty, sprawdzone". Znaczy to tyle, że spisała z telewizji i gotowała w domu... i nawet nieźle smakują :-)
Proporcja na nie jest taka: na 1/2 kg ziemniaków dajemy 1 jajko i mąkę ziemniaczaną (1/4 objętości ziemniaków).
Ziemniaki obieramy, gotujemy w posolonej wodzie, a następnie odcedzamy i bardzo dokładnie ubijamy tłuczkiem, przeciskamy przez praskę lub mielimy w maszynce - nie ma znaczenia jak to zrobicie, ważne żeby ziemniaki były jak najbardziej gładkie. Studzimy, a potem dzielimy na 4 równe części. Jedną z nich odkładamy, a powstałą dziurę zasypujemy mąką. Dodajemy wyjęte wcześniej ziemniaki, jajko i wyrabiamy na gładką masę.
Formujemy małe kulki, które obtaczamy w mące ziemniaczanej i wrzucamy na osolony wrzątek. Gdy kluski wypłyną na wierzch gotujemy 3 minuty i wyławiamy. Jeśli zrobicie bardzo drobne kulki, to gotujcie je tylko 2 minuty - zdecydowanie wystarczy.
Danie pyszne i sycące, a do tego może być podane podczas normalnego, codziennego obiadu lub gdy chcecie zaskoczyć swoich gości.
P.S.
Sos jest słodkawy za sprawą śliwek, dlatego uważajcie z solą.
Nie sólcie mięsa na początku gotowania - stanie się twarde i będzie wymagało dłuższego przygotowania. Ta zasada tyczy się generalnie wszystkich mięs...
Nie sólcie mięsa na początku gotowania - stanie się twarde i będzie wymagało dłuższego przygotowania. Ta zasada tyczy się generalnie wszystkich mięs...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cenię sobie Wasze uwagi, ale lubię wiedzieć z kim rozmawiam :-) dlatego proszę, nie zostawiajcie mi anonimowych komentarzy, tylko podpiszcie się :-)