Przepis na te faworki podpowiedziała mi w tamtym roku moja koleżanka z pracy - jest wprost błyskawiczny, a jedyna umiejętność jaka jest wymagana podczas tej pracy, to umiejętność bacznego obserwowania podczas smażenia... mimo, że faworki od zawsze kojarzyły mi się z tłustym czwartkiem, to te robię przy różnych innych okazjach. Polecam Wam!
SKŁADNIKI
1/2 szklanki żółtek (6 - 7 sztuk)
1/2 szklanki piwa
mąka "ile zabierze" (przeważnie 250 - 300 g)
smalec do smażenia
cukier puder do posypania
Żółtka mieszamy z piwem i stopniowo dodajemy mąkę - najpierw możecie mieszać łyżką, potem wyrabiamy dłonią. Ciasto powinno być gładkie i plastyczne, dlatego nie wsypujcie całej mąki naraz, żeby nie było jej za dużo, a tym samym żeby ciasto nie było za twarde. Zagniecione ciasto chłodzimy w lodówce 20 - 30 minut, następnie wałkujemy bardzo cienko - jeśli zostawicie zbyt grube ciasto faworki będą gliniaste zamiast chrupiące, dzielimy na wąskie prostokąty i każdy nacinamy w środku.
Teraz jeden z końców przeciągamy przez otworek i tak otrzymujemy kształt faworka :-)
Smalec bardzo mocno rozgrzewamy i smażymy faworki partiami, po kilka sztuk na złoty kolor - nie można włożyć ich zbyt dużo, bo rosną w wysokiej temperaturze, stają się mniej więcej dwukrotnie większe (im gorętszy smalec, tym większe i szybciej rosną, w niedostatecznie gorącym mokną i potem są niesmaczne).
Faworki smażą się błyskawicznie, dlatego musicie je bardzo uważnie obserwować - jeśli będą zbyt brązowe będą gorzkie... :-(
Ostudzone posypujemy cukrem pudrem. Są kruche,delikatne, pyszne...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cenię sobie Wasze uwagi, ale lubię wiedzieć z kim rozmawiam :-) dlatego proszę, nie zostawiajcie mi anonimowych komentarzy, tylko podpiszcie się :-)